Baltazar, Melchior, Kacper
– opowieść prawdziwa o królu trójjedynym
/poemat/
„Gdy Jezus narodził się w Betlejem w Judei za panowania króla Heroda, oto mędrcy ze Wschodu przybyli do Jerozolimy i pytali: «Gdzie jest nowo narodzony Król żydowski? Ujrzeliśmy bowiem Jego gwiazdę na Wschodzie i przybyliśmy oddać Mu pokłon».”
[Mt 2,1-2]
PROLOG
Deo gratias
„Oto prawdziwy Izraelita,
w którym nie ma podstępu.”
[J. 1,47]
dziękuję Panie
że nie mam nic
że w oczy zaglądasz
mi jak w piec
że widzisz wszystko to co mam
bez ozdobników tatuaży
i wszystko to – jak trwam
dla Ciebie jest o jednej twarzy
byś widział czym jestem
bez przykrywki
byś słyszał co myślę
bez dogrywki
bym był dla Ciebie
przezroczysty
i przeżył życie
jasne i czyste
byś rozpoznał we mnie tego
który życie składa w darze
Tobie Wszechmogący Boże
Rozdz. I
Baltazar ofiarowuje Bogu mirrę, czyli cierpienie
- Dzieciństwo
Baltazar urodził się w dużym mieście,
w którym go nie było,
ale miał tam kiedyś być.
Dzieciństwo swoje spędził w małym miasteczku.
Miał dużo rodzeństwa, bardzo je kochał.
Matka jako dzieciaka
szybko go od siebie odstawiła,
pracowała, a on płakał i tęsknił.
Kiedy trochę podrósł dalej kochał mamę,
sprzątał dom, jak wracał ze szkoły,
aby jej sprawić radość.
Rodzeństwu czytał, opiekował się nim.
A ojciec jego ich bił, bo pił.
Wy
I
tatusiu
mamie coś się stało
leży i się nie rusza
niech sobie mama sama radzi
mamusiu
wstań
podniosę cię
nie dam rady
tatusiu
mama leży
pomóż jej
niech sobie mama sama radzi
halo pogotowie
mamusia
daj kogoś starszego
tatusiu
dziadku halo
mamie coś się stało
mama umarła
dlaczego tatuś
nie pomógł
nie chcę go
widzieć
niech on
II
ty wariatko, żmijo
jędzo, babsztylu
ja ci pokażę
pijany tatuś do mamusi
ty wariatko, jędzo
babsztylu stary
a masz a masz
dziecko bije w przedszkolu lalkę
III
jutro wtorek
tatuś przyjedzie
boli mnie brzuch
twoja mama
to głupia baba
dom też
i babcia
idiotka
jutro wtorek
tatuś przyjedzie
boli mnie brzuch
IV
zabiję ciebie
pif paf
zastrzeliłem
ciebie
tatusiu
Potem coś w Baltazarze pękło.
Nie oglądał się już na mamę,
nie czekał długo w nocy, modląc się,
kiedy wróci z pracy.
W szkole czuł się samotny.
Zaczął się buntować,
wyżywać na swoim rodzeństwu,
bić ich, przeklinać, przezywać.
Aż skończył szkołę podstawową,
a wujostwo zaproponowało mu,
by przeniósł się do dużego miasta,
w którym się urodził,
jednak miał odstawić buty piłkarskie na kołku,
chociaż piłka była dla niego wszystkim.
- Liceum
Tak zrobił, przyjechał,
przeniósł się do dużego miasta,
w którym się urodził.
Zamieszkał w internacie,
a na weekendy jeździł do drugich wujostwa.
Buty na kołku zawiesił i się pogubił.
W internacie podziwiali go początkowo.
Wysportowany był, z dalekich stron,
a oni wszyscy z okolicznych wsi i miasteczek.
Poznał księżniczkę Joannę I,
ale nie wystarczało mu tylko trzymanie się za ręce.
Potem poznał księżniczkę Joannę II, wreszcie Joannę III.
Ta wyprostowała mu nieco życie, aż do skończenia liceum.
Stała się wentylem bezpieczeństwa
na morzu młodzieńczych uczuć,
który potem wystrzelił dodatkowym wybuchem.
*** [Rozpękł na dwoje…]
rozpękł na dwoje mój słuch
już nie ma ciszy strumyka
i bezkresnych lasów
z dębem na wzgórzu
zapalniczka zgasła
potem były zapałki
jak podchodziliśmy
to z ironią rwałaś
znamy się co
i zawieruszyło się my
grało wino ja i ty
gdzieś tam
był mój zespolony świat
już nie ma dębu takiego
i namiotu deszczem żółtego
Miał wielu kolegów, przyjaciół w tych czasach,
ale ci potem odwrócili się do niego plecami.
Na weekendy jeździł na wieś do wujostwa drugiego.
Miał dużo siły, poświęcił je ciężkiej pracy fizycznej.
Niewiele za to doznał wdzięczności.
Pod koniec klasy maturalnej przeniósł się
do wujostwa pierwszego, które go przygarnęło,
jednak nie traktowało go uczciwie
i tak naprawdę nigdy nie przyjęło prawdziwie i otwarcie,
nie dało mu tego, czego naprawdę potrzebował.
A on chciał być tylko sobą,
chciał być wierny sobie.
*** [Być tak prostym…]
Być tak prostym
że aż nudnym
byle nie obłudnym!
być tak jasnym
i czystym –
że aż przeźroczystym!
być nawet szorstkim
niekoniecznie bohaterskim
byle nie błyszczącym –
jak paw się puszącym!
być jakim jestem
białym czarnym niebieskim
byle sobą być
i jasno żyć!
Muzyka, grupa Dżem przede wszystkim
rozjaśniała mu mroki.
- Studia
Potem zdał na studia,
zamieszkał w akademiku,
ale nie bardzo umiał się w tym odnaleźć,
tym bardziej, że już na samym ich początku
rozstał się z księżniczką Joanną III.
Mocno to przeżył, choć nie chciał dać znać o tym.
Zaczął więcej pić, imprezy itp.,
ale wiedział, że coś jest nie w porządku,
nie chciał żyć płasko.
W pewnym momencie brakło mu sił.
Poszedł do wuja odpowiedzialnego za niego,
rozpłakał się, mówił, że już tak dalej nie może,
lecz ten go zbył czczą obietnicą.
A gdyby wtedy zrobił, jak myślał,
gdyby przeszedł na studia zaoczne i zaczął pracować,
może nie byłoby tego, co potem się stało,
może by się ocalił.
Pod koniec pierwszego roku studiów
coś w nim pękło, przeszedł załamanie.
To było straszne uczucie.
Tak jakby cały świat pękł jak szyba
i rozsypał się w drobny mak.
Tak jakby przeżył on swoją śmierć
i musiał dalej żyć,
choć nic już nie było tak, jak dawniej.
On nie był, jak dawniej.
Nie wiedział, co się stało.
Myślał, że zgłupiał.
Od tego momentu zaczęła go boleć głowa
i nieustannie bolała przez kolejne dwa lata.
Aby o tym zapomnieć pił, imprezował.
Nie umiał o tym mówić.
Lecz ponownie natchnęło go,
znowu szukał ratunku.
Jesienią po tym zdarzeniu znowu wezwał wuja
i powiedział mu, drugi raz płacząc w życiu,
że już tak dalej nie może,
że musi wyjechać, nie wiem – w góry, czy do jakiegoś klasztoru,
aby się pozbierać jakoś.
Lecz ten i tym razem zbył go czczą obietnicą.
Baltazar pił przez kolejny rok, imprezował,
lecz nie czuł żadnej radości,
pił, by zapomnieć,
lecz po tym było jeszcze gorzej.
Przemienienie Pańskie
Dzisiaj Przemienienie
– nie ma mnie
cogito ergo sum
– nie jestem w stanie myśleć
więc nie ma mnie
dzisiaj przemienienie mnie
gdzie jestem?
gdzie jest Tabor?
– upadam pod blokiem
czwarte piętro
dla mnie za wysokie
nie jestem
nie myślę nic
cogito
przemienienie
nic nie ma
nie mam mnie
Wreszcie na początku trzeciego roku nawrócił się, wyspowiadał.
Lecz nie miał silnego korzenia wiary, dlatego musiało się stać,
tak jak się później stało.
Ale póki co, z dnia na dzień, odrzucił wszelkie używki.
Odstawił papierosy, marychę, alkohol całkowicie.
Lecz trafił w próżnie, mimo, że też wrócił do piłki.
Jednak był szczęśliwszy przez chwilę,
mimo, że nie potrafił
ogarnąć wszystkiego tak do końca.
W pewnym momencie dopadła go angina.
Nie było nikogo przy nim, odstawił piłkę
i znalazł się w próżni.
Cały czas nie czuł się dobrze.
Wiara nie była jeszcze ugruntowana.
Pieniędzy nie starczało nawet na przeżycie.
Coś w nim się znowu załamało.
- Trauma
Trafił do dziwnego domu.
Co tam przeżył, to jego.
Rodzina przyjeżdżała i oczekiwała cudu,
że z dnia na dzień będzie czuł się dobrze.
A tu potrzeba było dużo czasu
i dużo miłości.
Miłość
„Miłość mi wszystko wyjaśniła…”
(Jan Paweł II)
wszystko
czego naprawdę
potrzebujemy
to miłość
nic więcej
nie trzeba
nic więcej
nie ma
Szukał człowieka, który by go zrozumiał do końca,
lecz go zabrakło, nie było.
Potem wrócił do swego domu,
po tylu latach nie było to proste.
Rodzina żyła pomimo niego,
rodzeństwo przechodziło
obok niego obojętnie,
kiedy on leżał pogrążony w łóżku
i szalał z bólu istnienia.
Stracił wszelki swój autorytet wobec nich
i zatracił się w bólu.
A chciał wtedy tylko uzdrowienia,
dlatego robił rzeczy dość dziwne.
Taka terapia szokowa miała sprawić,
by doznał uzdrowienia,
na nic innego już nie było go stać,
w niczym innym już nie widział żadnego ratunku.
To był też niemy krzyk, cichy protest.
Ponownie umieszczono go w dziwnym domu,
a on tylko szukał miłości,
kogoś, kto go prawdziwie pokocha.
Za to zrobiono z niego dziwnego człowieka.
Nie umiała go kochać nawet matka,
kiedy otworzył przed nią swe pokiereszowane serce,
ponownie dano go w to paskudne miejsce.
Potem pojechał do tej rodziny na wieś.
Myślano, może praca, może świeże powietrze…
Lecz i tam nie znalazł żadnej miłości,
to była utopia,
jej tam do niego nie było nigdy.
Znowu dziwny dom.
Dom (1-4)
I
ty który byłeś bandytą
siałeś postrach wszędzie
wielki jak zombie
i ty muminie
z przerażeniem zastygłym w krzyku
i uśmiechem bólu na twarzy
mały chudy
ty która przyszłaś
gdy nikt nie mógł przyjść
i otuliłaś mnie różami
II, III
ty który tańczyłeś jak derwisz
i zlizywałeś rosę ze ściany
strachu
ty który nie potrafiłeś się zatrzymać
musiałeś iść iść iść
bo nie było powrotu
(czyś go znalazł
czasem nie ma
dokąd wracać)
IV
ty który byłeś wielki jak wół
i silny jak byk
jednocześnie bezbronny
jak małe dziecko
jak ty to robiłeś
że wszystko niechcący
Pozdrawiam was
Ile tam bólu, łez, cierpienia,
beznadziei, traktowania ludzi jak śmieci bez imienia
– Bóg sam raczy wiedzieć.
Wrócił znowu do domu Baltazar.
Matka załatwiła mu rozmowę z pewną specjalistką,
która dobrze ją zaczęła:
Czy rozmawiałeś już o tym z Bogiem?
– lecz on nie był w stanie z nią i z Nim też o tym rozmawiać.
Trafił do Krakowa, oddział specjalny,
dla takich, jak on.
Nie wiedział, że jest ich tylu
i nie wierzył już, że można normalnie żyć,
chociaż w miarę, jak oni.
Lecz poddał się temu wszystkiemu.
A kiedy zgodził się wreszcie na swój los,
nastąpiło jego uzdrowienie.
Znowu był, jak dawniej.
Czuł się, jak dawniej.
To było niesamowite.
Nie wierzył, że może tak się stać.
A jednak.
Zaczął się nowy rozdział, już nie był Baltazarem
lecz stał się Melchiorem.
Rozdział II
Melchior ofiarowuje Bogu kadzidło, czyli swą modlitwę
- Powrót na studia
W Krakowie nastąpiło uzdrowienie,
ale z innymi skutkami traumy przeżytej
jeszcze jakiś czas musiał się Melchior,
już nie Baltazar borykać.
Jednak Bóg i z tego sukcesywnie go wyzwalał.
Wrócił do dużego miasta na studia.
W czasie studiów Bóg prowadził Melchiora.
Ukazywał mu niezmierzoną przestrzeń modlitwy i wiary.
Poprowadził drogą Eucharystii, Pisma Świętego, modlitwy,
którą Melchior kontynuuje do dziś i czerpie z niej ożywcze, odżywiające soki.
Pomogła mu w tym księżniczka Agnieszka, koleżanka ze studiów.
Razem z nią odkrywał modlitwę różańcową, Eucharystię.
Była jego prawdziwą przyjaciółką, wypełniła jego przestrzeń ludzką,
ale nie pokochał jej na sposób właściwy miłości ludzkiej.
Ciągle czekał na swoją Królową, której mógłby oddać swe serce do końca.
Wrócił do piłki nożnej, ogarnął się.
Skończył studia i pojawiła się pustka.
Pojechał znowu do rodziny na wieś.
Lecz ci nie cenili go, chcieli tylko jego pracy.
Przeszkadzała im jego modlitwa, codzienna Eucharystia,
to, że chciał grać w piłkę,
a miał być tylko dobrym parobkiem.
Ale on tak nie chciał.
Wrócił do dużego miasta.
Pomogli mu obcy ludzie.
Dużo dobrych, obcych ludzi, którzy mu pomogli
spotkał na swojej drodze.
Grał w piłkę dalej, zaczął kolejne studia,
Eucharystia, modlitwa,
lecz zabrakło dla niego pracy,
której bardzo potrzebował.
Próbował, mimo, że nie miał siły przebicia w sobie.
Nie było dla niego miejsca.
Rodzina, która miała możliwości zatrudnienia go w swej firmie,
nie chciała tego zrobić.
Tłumaczyła, że wuj na wsi mówił, że źle pracuję,
nie było to prawdą – i on o tym dobrze wie.
A tak naprawdę wujostwo w swej firmie nie chciało wyrzutka,
już sobie życie poukładało bez niego.
Przygarnęli go kiedyś, ale nie przyjęli,
a na koniec odrzucili.
Na domiar choroba nogi Baltazara powróciła do Melchiora.
Znowu znalazł się na rozdrożu.
I wtedy pojawiła się ona
– królowa Aneta,
która rozjaśniła i całkowicie wypełniła mu życie.
Kochać
Kochać to znaczy
dobrze życzyć.
Ufać –
możesz na mnie liczyć.
Że nie oszukam cię,
nie okłamię.
Lecz z sercem
przyjrzę się twej ranie.
Zapadam w ciebie
z troską, radością.
Byś mogła sprostać
wszystkim trudnościom.
Bo kochać to być
na dobre i złe.
Nawet wtedy, gdy
iść się nie chce.
To żyć w oczarowaniu,
istnieć w twym trwaniu.
Pokojem, złotem, oparciem!
– przyglądać się twej karcie.
To zawsze stawać w okamgnieniu
zaufać twemu zapomnieniu.
Wspominać nasz wszechświat wtedy,
gdy zewsząd otaczają biedy.
Została ona dla niego zesłana przez Boga,
aby mógł on dokonać kolejnej przemiany
i z Melchiora stać się Kacprem.
Rozdział III
Kacper ofiarowuje Bogu złoto, czyli swoje radości
Królowa Aneta zamieszkała z Kacprem,
a dalej, mimo różnych chwil,
otworzyły się przed nim same własne zwycięstwa.
Znalazł pracę, sam, mimo, że w tej samej wstawiał się za nim,
ale bez przekonania, wuj ze wsi u znajomego dyrektora.
On znalazł ją sam, postawił na szczerość
i uzyskał pracę, w której z powodzeniem mógł się realizować.
Bene labor
„Bo piękno na to jest, by zachwycało
Do pracy, praca – by się zmartwychwstało.”
(C.K. Norwid)
praca nie jest biedą
jest z trudem
zdobywanym chlebem
lecz pięknym i dobrym
choć nie koniecznie wygodnym
zmartwychwstajemy przez nią
wyzwala nas uwalnia
prowadzi w głąb siebie
by potem móc znaleźć się w niebie
jest powołaniem najwłaściwszym
jest pożądaniem najwyższym
jest potrzebą najpilniejszą
jest trudem najpiękniejszym
podziękuj jeśli ją masz
żadnej nie lekceważ
zważ na to że wielu
nie mogło znaleźć się
u tego celu
piękne jest życie
piękna jest ta droga
pracy sprawiedliwej
która zbliża
do Boga
Kacper w międzyczasie skończył jeszcze inne studia,
uzyskał dom, działkę i psa,
pocieszył się jazdą samochodem.
Ożenił się z Królową Anetą
i mimo wielu trosk, pędzą oni szczęśliwy żywot.
Jest to królewskie życie w obliczu Króla wszechświata
i w nieustannej łączności z nim.
Królowa Aneta potrafiła Kacpra prawdziwie pokochać,
już w pierwszym jej spojrzeniu
odczytał, że ona potrafi szczerze i mocno kochać.
Piosenka o wierności
Kiedy ból przekracza
wszelkie twoje wyobrażenia
Pamiętaj, ja jestem.
I to się nie zmienia!
Kiedy zawodzi człowiek
i cały świat.
Kiedy nie masz już siły trwać.
Pamiętaj, chcę przy tobie stać!
Kiedy już nie ma dla ciebie
nic prócz bólu trwania.
Pamiętaj, że jestem
na ciebie oczekiwaniem!
Nie zostawię cię choćbym padł.
I choćby inaczej mówił ten świat.
Nie zostawię cię, bo w tobie, źródle mym
– znalazłem nieustający hymn!
I tak trwają w radości, i zwyciężają doczesność w Bogu.
A On sam otwiera przed nimi niezmierzoną przestrzeń
wiary i życia wiernego sobie nawzajem.
W miłości Kacper i Królowa Aneta trwają.
A reszta będzie, jak Bóg da.
Każdy dzień przyniesie, co On chce.
A nad nami czuwa Jego Święta Matka
i wszyscy nasi święci patronowie.
Bogu niech będą dzięki za wszystko.
Świadectwo
„ocalałeś nie po to aby żyć
masz mało czasu trzeba dać świadectwo”
(Z. Herbert – Przesłanie Pana Cogito)
3 razy powiedziałeś mi Panie:
kocham cię!
- Najpierw
na koncercie rockowym
przez usta tej młodej dziewczyny
– u progu moich dni,
przewartościowując moje życie.
– Zabawę zamieniając w lament!
- Potem
kiedy siedząc w ciemnym pokoju,
nakrytym nadchodzącym zmrokiem,
w Krakowie
– poczułem w sercu,
że mnie uzdrawiasz, odradzasz i odnawiasz.
– Zamieniłeś mój płacz w wesele.
- Na koniec
przez usta tej prostej, skromnej kobiety
– musiałem przejechać 200 km
do Kodnia,
aby to usłyszeć
w całej pełni i mocy Twego słowa.
– Utwierdziłeś moje drogi i je umocniłeś.
Epilog:
3 razy mi wprost
powiedziałeś Panie:
kocham cię!
– za to ci dziękuję!
(Wielbiąc cuda Twej miłości!)
Każdego dnia mi to mówisz:
– poprzez moją żonę, rodzinę, przyjaciół,
– w uśmiechu spotkanego człowieka,
– w moim psie, spotkanym na ulicy gdzieś kocie,
– w modlitwie.
Przytulasz mnie do serca
i mówisz, mówisz:
kocham cię!
Jezus cię kocha!
EPILOG
Mówi Pismo: bogami jesteście!
Trójjedyny król – Baltazar, Melchior i Kacper
ofiarowuje Bogu całe swe życie,
wszystkie cierpienia, radości i swoją modlitwę.
Mirra, kadzidło i złoto
wypełniły jego byt
i będą przeplatać się w swym ofiarowaniu do końca.
Bogu dzięki za wszystko.
Królowa Aneta łączy to wszystko
w ziemskim wyrazie miłości króla trójjedynego,
ludzkiego losu względem eschatologii Boga.
– Modlę się za was!
Najpiękniejsza modlitwa
„Chwałą Boga [jest] żyjący człowiek.”
(Św. Ireneusz)
Jezus
Jezus
Jezus
Maryja
Trójca Święta Boża
wiecznie żywa
w sobie szczęśliwa
człowieka ożywia
„A oto gwiazda, którą widzieli na Wschodzie, postępowała przed nimi, aż przyszła i zatrzymała się nad miejscem, gdzie było dziecię. Gdy ujrzeli gwiazdę, bardzo się uradowali. Weszli do domu i zobaczyli dziecię z Matką Jego, Maryją; padli na twarz i oddali Mu pokłon. i otworzywszy swe skarby, ofiarowali Mu dary: złoto, kadzidło i mirrę.”
[Mt 2, 9-12]
ANEKS
Tryptyk Białostocki + Przesłanie […do siebie]
Tryptyk Białostocki
Wiele (1) [Wiele się nacierpiałem….]
wiele się nacierpiałem
od mojej młodości
niesprawiedliwości
bliscy byli daleko
od moich radości
cierpiałem też sam
w samotności
niewielu
chciało mnie zrozumieć
ciągle sam
w tłumie
wiele się nacierpiałem
w mojej młodości
a i teraz nie lepiej
ale mam więcej cierpliwości
niezrozumienie
samotność
strach
jakże mogłem
nie upaść
ach!
i tylko ta jedna
miłość ma powszednia
mnie uratowała
scaliła dzień z nocą
ból wychowała
owa miła moja i Bóg
sprawili że nie jestem trup
lecz idę w ufności
ku sprawiedliwości
Choć wiele się nacierpiałem
Od mojej młodości
niesprawiedliwości
Wiele (2) [Wiele grzeszyłem…]
Prolog
wiele nagrzeszyłem
od mojej młodości
nieprawości
I
już od zarania
błądziłem
ludzi
krzywdziłem
nieprawość
rosła
nabrzmiała
świat mój
zdruzgotała
i w młodości
pół drogi
znalazłem się
u kresu drogi
II
wiele się
nagrzeszyłem
nieprawości
wyuczyłem
a i teraz
trudno wykorzenić
to co samo
zaczęło się
plenić
III
dlatego słusznie
spijam nektar
cierpienia
byle pokuta
mogła mnie
przemieniać
wiele się nacierpiałem
własnej nieprawości
byle dojść tylko
do sprawiedliwości
Epilog
I
spraw Panie
by pokuta moja
była warg
nieobłudnych
by sławiła mnóstwo
Twych zdarzeń
cudnych
II
przyjmij krzyż mój
Maryjo
i różaniec na szyi
bym mógł odwrócić
lata nieprawości
ku łasce Twej Bożej
i sprawiedliwości
III
choć wiele się
nagrzeszyłem
własnej nieprawości
od samej młodości
i dzisiaj o Panie
mogę liczyć tylko
na Twoje nade mną
zmiłowanie
Wiele (3) [Wiele żyłem…]
Prolog
wiele żyłem
choć nie umiałem
ale bardzo chciałem
I
wiele przeżyłem
przetrwałem
choć
nie płakałem
jednak
wiele żałowałem
II
łkałem tylko bezgłośnie
przy wiośnie
z radości
zachwytu
niebytu
z rozpaczającymi
cieszyłem się
z żywymi
czasem włosy
z głowy rwałem
ale wytrwałem
III
wiele żyłem
wody wypiłem
chleba zjadłem
przykrywałem się
niejednym prześcieradłem
w niejednym domu
nie powiem
nic nikomu
wiele poznałem
jeszcze więcej
błądziłem
ale byłem
i jestem
jednym wielkim
w szczęściu
nieszczęściem
IV
I co z tego życia
wódki picia
biegania w kółko
trwania
z papierosa
rurką?
Epilog
przyjmij mnie, Boże
w mej pokorze
nieudacznego
nieutulonego
zaszczutego
wypalonego
i
jednocześnie
wieczną nadzieję
żywiącego
Przesłanie […do siebie]
By mój świat był
bez tatuaży grzechu.
W orszaku ku Bogu
w jednym uśmiechu.
By moja twarz była
czytelnie jasna.
Bez ozdobników fałszu,
obłudy ciasta.
By moje serce
było otwarte
na brata
w każdej jego walce.
By moje ręce,
nogi i ciało
na chwałę Boga
się wypowiadały.
Oddać, co nakazuje sprawiedliwość.
Uświęcić miłość.
Przyjąć każdego.
Ideał dla siebie samego.
I tak trwać niezbicie
w radości i zachwycie.
By się żadna chwilka nie zmarnowała,
w Bogu trwała.
Potrzebuję cię,
a ty mnie.
Nas świat, my świata,
brat jest dla brata!
Tu żyć,
to znaczy służyć
i plan Boży wypełnić,
zło z siebie wyplenić.
Amen, fiat!
Laborat et orat!
Nie potrzebny tu
doktorat!
Białystok, 6 stycznia 2017 r.
GLORIA IN EXCELSIS DEO