A ci chachłacy
Niech nie zapomną czasem
Po prostemu chachłać
Jak zresztą chachłali na sołectwie
Żeby było od razu wiadomo
Że to oni
Żeby nie było pomyłki czasem
Że to chachłacy w zemście napadli
Ci bandyci z poduszczenia tamtych
Co do tego zresztą
To ja i nie mam
Wątpliwości żadnych
Mogą bić pianę
A kłamstwo kłamstwem zostanie
Podobnie ten bandzior *spodni*
Niech czasem nie zapomni włożyć *spodni*
Bo se pomyślę
Że on w intencji innej
Niż napaść zwykła
I co by na to
Powiedzieli misie
Od tak dawna ma napadać
Że może mu się to
Akurat zdażyć
Co do tego bandyty
To też nie mam wątpliwości
Że z poduszczenia tych większych
Choć kłamać nieustannie będą
No jakoś on się tu
Nie może nachodzić
Za mało tu jeszcze naszkodził
A jeśli jest jak mówią w istocie
To dlaczego go ich
Tak kryją ci naczelni bandyci
I chronią przed wszystkim
Byleby tylko mogli
Zrealizować te napaści podłe
Niech nie przychodzą
I niech spadają raczej
Tamci do swego chachłactwa
A ten niech pilnuje spodni
I ma chyba jednak
Czym się zająć innym
Podobnie i oni
Ale nie bo przecież
Ma być koniecznie napaść bandycka
Podła kłamliwa i obłudna
Za którą stoi szatan ostatecznie
Bo on jest panem
Wszelkiego fałszu perfidnego
I ani mi Ani
Z nami naszymi i naszym
To zobaczą
Nie tylko bandyci bynajmniej
Bo ta obłuda kłamstwa
I perfidnej podłości
Musi się skończyć
I niech nie przychodzą
Dość już w świecie podłości
Choćby tych bandziorów naczelnych
Na zdj. Ja jestem mały i słaby
Jak ten kwiatek przy Maryi większym pięknym kwiatku
Ale nieustannie się uciekam
Do Boga przez nią
By nas nasze naszych chronił
Przed perfidią aż tak podłą
Wszelkiego bandyctwa kłamliwego